niedziela, 30 grudnia 2012

Francuskie ciasto czekoladowe

... czyli zakalec kontrolowany :-)

Składniki:
  • 4 jajka
  • 100ml cukru
  • 200g ciemnej czekolady
  • 200g masła
  • 100ml mąki
Sposób przygotowania:
Jajka ubić wraz z cukrem na biało. Czekoladę rozpuścić w rondelku z masłem (najlepiej w kąpieli wodnej), lekko wystudzić i dodać do jajek, po wymieszaniu wsypać mąkę i znowu wymieszać. Następnie przełożyć do niewielkiej tortownicy (np. 22cm) lub naczynia do tarty. Piec 30 minut w 150 stopniach, na dnie piekarnika można położyć żaroodporne naczynie z wodą. Ciasto ma wyraźnie oddzieloną skórkę i miąższ, charakteryzujący się sporą lepkością :-)

piątek, 23 listopada 2012

Potrawa na chłodne dni, czyli ciecierzyca inaczej

Ach, pyszności... 
Przepis na 4-5 osób lub dwa dni. Przepis dość szybki i wyjątkowo nieskomplikowany, o ile nie brać pod uwagę namaczania i gotowania ciecierzycy, na co mimo wszystko namawiam. Gotowa, z puszki, pomijając składniki odżywcze, to po prostu nie to smakowo.

Składniki:

  • 700g ugotowanej i odsączonej ciecierzycy
  • 3 średnie marchewki
  • 1 cebula
  • pół pora
  • 3cm świeżego imbiru
  • 5 ząbków czosnku
  • 3 łyżki stołowe curry
  • puszka mleka kokosowego
  • 2 puszki pomidorów (choć lepiej ze względów zdrowotnych kupowac pomidory w słoikach lub kartonikach, żeby nie miały kontaktu z metalem)
  • sól, pieprz
Sposób przygotowania:
Pokroić marchew, por, posiekać cebulę. Rozgrzać olej w dużym garnku lub na sporej patelni. Na rozgrzany olej wrzucić cebulę, por i marchew, przesmażyć chwilę, dołożyć ciecierzycę. Potrawa wymaga największego ognia przez 10 minut. Gdy całość smakowicie pyrka, trzemy imbir na małych oczkach tarki, przeciskamy czosnek przez praskę i dodajemy je wraz z curry, pamiętając jednocześnie o mieszaniu jedzonka. Po 10 minutach wlewamy mleko kokosowe i dodajemy pomidory. Solimy i pieprzymy.
Podajemy z ryżem.

Ja nie używam kostek rosołowych, ale w oryginalnym przepisie był i ten dodatek.

czwartek, 15 listopada 2012

Batikowa pawiosowa

Ostatnio miałam okazję zacząć uczyć się czegoś zupełnie nowego. Batik, bo o tym mowa, chyba mnie już wciągnął, a to dopiero próba!
Myślałam, zaczynając zabawę, że będę sobie jedynia maziała po płótnie, by zobaczyć, jak farba zachowuje się na tkaninie, jak mieszać kolory i oswajać się z nakładaniem wosku. W kilka godzin jednak powastało coś, czego zupełnie się nie spodziewałam.
Zdjęcia komórkowe... Przepraszam za jakość. Nie wpadłam na to, że będzie co fotografować.

Po naciągnięciu tkaniny zaczęłam zwyczajnie bawić się kolorami, zacieki powstały w wyniku posypania dzieła solą w grudkach.
Potem zrobiłam szkic ołówkiem na papierze, który poprawiłam, obwodząc grubym markerem. Papier podłożyłam pod materiał i odrysowałam sowopawia znowu ołówkiem wprost na tkaninie, dokonując przedziwnych wygibasów przy oknie, którego parapet był dla mnie za niski. Chodziło naturalnie o to, by słońce przeświecało przez bibułę i tkaninę i uwidoczniło linie markera. Do tego celu można wykorzystać także lampę.

Gotowy szkic

Następnie odpowiednie pola powlekałam warstwą gorącego wosku.

Woskowe wypełnienia

Kolejny etap to zamalowanie tła i ptaszyska. Pracowałam z farbami w kolorach: białym, żółtym, czerwornym, niebieskim i czarnym, więc uzyskanie odpowiedniego odcienia brązu było nie lada wyzwaniem.


Jak widać farba pokryła też częśś pomalowaną woskiem, co należy w miarę dokładnie zetrzeć zanim jeszcze zaschnie.


Następnego dnia prasowałyśmy tkaninę ciepłym żelazkiem przez papier, by pozbyć się wosku i wydobyć pierwszą warstwę kolorów. Ponieważ wosk zostawia tłustą obwódkę, tkaninę wrzuciłam do szybkowara na sitko i pozostawiłam pod wpływem pary wodnej na pół godziny, a następnie wyprałam swoje dzieło w ciepłej wodzie z dodatkiem mydła. Zamiast szybkowara można użyć także garnka z gotującą wodą i durszlaka.

piątek, 12 października 2012

Wełna

Bardzo tematycznie się złożyło, bo dokładnie po spędzie owiec (i jeszcze kilka słów z innej perspektywy) odkryłam sklep, o którego istnieniu nie miałam pojęcia. Trzeba było to uczcić. Wróciłam zatem do domu z niewielką torebką z nowym "towarem". Będzie z niego komin. W ostateczności czapka... Chyba że plany się zmienią. Czyż nie jest piękna?
 A tu coś, czego nie mogę skończyć. Chyba kolory mnie przestały bawić w tym zestawieniu... A szkoda, bo zabieranie się do szydełkowania ze słownikiem to było coś! :-)
Kocyk z tych gryzących, bo to tutejsza, owcza wełna. Ma świetne kolory i jest nieregularna, czasem można nawet znaleźć źdźbło słomy w motku, co zawsze wywołuje mój usmiech. 

sobota, 22 września 2012

Plokkfiskur, czyli zadziwiająco smaczne danie z ryby

Zdjecie zdjęcia z mojej książki kucharskiej :-)
Plokkfiskur to tutejsze tradycyjne danie. Wywodzi się z dawnych czasów, gdy ryba była podstawowym daniem i gospodynie, zaradne kobiety Wikingów, musiały wymyslić sposób na to, by poradzić sobie z dużą ilością obiadowych resztek z rybą w roli głównej. Pomijam już to, jak bardzo musiały się biedaczki gimnastykować, wymyślając dania z takiej ilości ryb... Jeszcze do niedawna ryby jadało się przez 6 dni w tygodniu. W niedziele na stołach królowała jagnięcina, dla odmiany.
Wygląd potrawy jest, oględnie mówiąc kontrowersyjny, jako że jest to puree rybno - ziemniaczane z przyprawami, podawane na ciemnym, słodkawym chlebie. Za to smak... Polecam!
Jak dotąd poznałam dwa sposoby jej podania, przedstawię oba.

Składniki:
  • 500-600g gotowanej ryby o białym mięsie (łupacz, dorsz)
  • 500-600g gotowanych, obranych ziemniaków
  • cebula
  • 350ml mleka
  • 50g masła
  • 3 łyżeczki mąki
  • pieprz, sól
  • szczypiorek
Sposób przygotowania:
Rybę pozbawić ości i pokruszyć na drobne kawałki. Pokroić lub rozgnieść ziemniaki, drobno posiekać cebulę. Mleko mocno podgrzać w rondlu (nie gotować). Na patelni rozgrzać masło i zeszklić cebulę, podsypać mąką i dobrze zamieszać. Przesmażyć tak powstałą zasmażkę, a nastepnie stopniowo dodawać mleko, mieszając całość, podgotować przez ok. 5 minut. Dodać rybę i ziemniaki, a także sól i pieprz. Gotować na wolnym ogniu, aż całość dobrze sie połączy i rozgrzeje.

Potrawę podawać posypaną posiekanym szczypiorkiem, tubylcy jedzą ją na ciemnym chlebie z masłem. Myslę, że w Polsce chętnie zjadłabym ją na pumperniklu, albo ewentualnie na jakimś pysznym, razowym chlebie na zakwasie.

Sposób drugi tym różni sie od pierwszego, że do potrawy dodana jest jedna z ulubionych tu przypraw - curry - przemycona w sosie. Pasuje doskonale do białej ryby. Curry dodajemy do powstającego sosu na bazie zasmażki na cebuli i mleka, które możemy zastąpić wodą. Całość można przełożyć do naczynia żaroodpornego i zapiec ze startym żółtym serem na wierzchu.

Na koniec jeszcze kilka słów o tej z pozoru nieistotnej części opisywanego dania, a mianowicie chlebie. Nazywa sie on rúgbrauð. Tłumaczenie angielskie to thunder bread, na cześć istotnego efektu ubocznego spożycia tego ciemnego, zwartego chleba bez wyraźnie odznaczonej skórki. Jest on przygotowywany w niezwykle ciekawy sposób, a mianowicie gotowany w garnku. I teraz hit: garnek ten zakopuje sie w ciepłej ziemi, najlepiej w pobliżu jakiegoś gorącego źródła. Proste, prawda? "Ugotowanie" takiego chleba trwa około doby. Znajoma znajomej używa do jego zrobienia kartonu po mleku, dzięki czemu uzyskuje piękny, prostopadłościenny bochenek. A tu link do przepisu dla zainteresowanych: rúgbrauð.




środa, 29 sierpnia 2012

Jagły zapiekane z owocami

Prosty przepis zarówno obiadowo - kolacyjny, jak deserowy. jak kto woli :-)

Składniki:

  • 250g kaszy jaglanej
  • 4,5 szklanki mleka
  • szczypta soli
  • 2 łyżki masła 
  • 4-5 jabłek
  • łyżeczka cukru
  • cynamon
  • słoik musu jabłkowego - u mnie dżem morelowy
  • dodatkowo także dwa banany (moja wariacja)
Sposób przygotowania:
Kaszę jaglaną należy sparzyć wrzątkiem, następnie zalać mlekiem, dodać masło i sól oraz rozgotować (ok. 20 min.). W tym czasie obrać i pokroić w kostkę część jabłek, dwa pobawić gniazd nasiennych i pokroić w ćwiartki. W miseczce wymieszać mus lub inny kwaskowy dżem (morelowy spisał się znakomicie, dodając jeszcze wspaniały kolor) z cukrem oraz jabłkami pokrojonymi w kostkę. Kaszę wystudzić, a naczynie żaroodporne wysmarować tłuszczem. Warstwy kaszy przełożyć masą owocową (ja dodawałam też warstwę bananów pokrojonych w plastry), następnie przykryć całość poćwiartowanymi jabłkami i oprószyć cynamonem. Zapiekać 10 minut w piekarniku nagrzanym do 180 stopni.
Zdania co do obecności bananów w tym prostym daniu są podzielone - ja uznałam pomysł za całkowicie nietrafiony, natomiast pomysłodawca zajadał się ze smakiem. 


Zdjęcie przy następnej konsumpcji :)

wtorek, 31 lipca 2012

Tubylczy sweter u swego właściciela


Sweterek już u właściciela. Kubuś wygląda w nim bardzo przystojnie. Sweter z typowej, tutejszej wełny owczej charakteryzuje się tym, że jest włochaty, bezszwowy, ma piękne kolory, przyda się na każdą pogodę nawet bez kurtki (wypróbowane!) i niestety gryzie.
Kubuś stwierdził, że da radę, szczególnie z golfem. Fajna postawa! :-)

środa, 25 lipca 2012

Zapiekanka z porów z fetą


Bardzo przyjemne i smakowite danie.


Składniki:

  • 6 porów
  • 100ml oliwy z oliwek (nadającej się do smażenia)
  • koperek, 2 liście laurowe
  • 1/2 szklanki semoliny ( ew. krupczatki lub manny)
  • 3 jajka
  • 100g sera twardego, dojrzewającego
  • 200g fety
  • sól, pieprz, masło, bułka tarta
Sposób przygotowania:
Pory pokroić w talarki i szklić na oliwie ok. 5 minut. Na kolejne 10 minut wrzucić liście laurowe oraz koper, a następnie wyjąć je. Do porów na patelni dodać kaszkę, wymieszać. Delikatnie doprawić solą i pieprzem (sery nadadzą potrawie ostateczny, zdecydowany smak). Do masy dodać jajka i dokładnie wymieszać, po czym zdjąć patelnię z gazu. Dodać starty żółty ser. Na wierzch położyć fetę w kostkach.
Naczynie żaroodporne wysmarować masłem i oprószyć bułką tartą. Przełożyć do niego masę. Zapiekać 30 minut w 220 stopniach.

Moją wariacją, gdy mam jeszcze ziemniaki z poprzedniego obiadu, jest pokrojenie ich w grube plastry i przełożenie masą z porów. Mniam!


piątek, 20 lipca 2012

Buraczki mojej Babuni

Znam wielu, którzy nie lubią buraków i nikogo, kto oparłby się banalnie prostemu przepisowi mojej Babuni. Prosty zabieg czyni coś pysznego z potrawy znienawidzonej przez każdego przedszkolaka.

Składniki:
  • 6 średnich buraków
  • masło, oliwa, łyżka mąki
  • sól, cukier i kwasek cytrynowy
Sposób przyrządzenia:
Buraki ugotować, a następnie obrać ze skórki i zetrzeć na najgrubszych oczkach tarki. Masło i oliwę rozpuścić w garnku, dodać łyżkę mąki, przesmażyć. Wrzucić buraki, podlewać wodą i podgrzewać aż połączą się z zasmażką. Przyprawić solą, cukrem i kwaskiem cytrynowym. Buraczki te nie są mdłe - wyczuwalne są wszystkie trzy smaki, choć kwasowość jest najintensywniejsza.
Moje wspomnienie z domu rodzinnego to obiad składający się z ziemniaków, kotletów mielonych i podawanych na ciepło buraczków - coś wspaniałego :-)
Po ugotowaniu buraczków Babunia musiała nas odganiać od garnka, ponieważ nagle duża część domowników zaczynała się zajmować ich próbowaniem - czy aby na pewno są dobrze doprawione ;-)

poniedziałek, 16 lipca 2012

Czekoladowiec

To ciasto nigdy nie zawodzi. Bardzo czekoladowe, puszyste, a jednocześnie wilgotne. Polecam!


Składniki:
  • kostka masła
  • 2 szklanki cukru
  • 4 łyżki ciemnego kakao
  • 1/2 - 1/3 szklanki wody
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 6 jaj
  • 2 szklanki mąki
  • olejek arakowy/rumowy
Sposób przygotowania:
W garnku roztopić masło, następnie dodać cukier i rozpuścić go. Dodać kakao, wymieszać. Dolać wodę (całość zasyczy i połączy się w gęstą, lśniącą masę) i zagotować. Z masy odlać ok. 1/2 szklanki na polewę. Resztę ostudzić, starając się nie wyjeść wszystkiego łyżeczką, wszak to baza naszego ciasta! Zaręczam, że warto ćwiczyć silną wolę :-)
Gdy masa będzie letnia, ubić białka. W innym naczyniu połączyć mąkę z proszkiem i dokładnie wymieszać, po czym wsypać ją do garnka z masą, dodać żółtka. Połączyć ręcznie lub mikserem (ja robię to mikserem, dlatego zawsze wybieram wyższy garnek). Dodać białka i delikatnie wymieszać je z masą.
Do pieczenia używam tortownicy wysypanej kaszką manną, średnica w zasadzie obojętna. Zależy, jakie wysokie ciasto lubimy :-)
Piec w 180 st. C przez ok. 30-40 minut.
Po wystudzeniu ciasta lekko rozgrzać masę pozostawioną na polewę i posmarować nią wierzch ciasta.

PS. W idealnej wersji ciasto jest z wierzchu okrąglutkie. Niestety walczę z moim piekarnikiem już od trzech lat i dałam sobie spokój. Zatem mój czekoladowiec w tym domu ma formę wulkanu ze spływającą lawą z polewy - tematycznie, biorąc pod uwagę moje miejsce zamieszkania. Ciasto powinno mieć oczywiście równomierny kolor, ale był to Kwiatkowy debiut w pracy przy pomocy miksera :-) Bawił się doskonale, na koniec zamoczył całą łapkę w masie.

czwartek, 12 lipca 2012

Aladuszki

















Takie cuda wyprawiały moje współlokatorki z Anglii, dziewczyny z Rosji. Dobrze gotowały!
Aladuszki to pyszności, które przewyższają naleśniki pod wieloma względami:

  • są smaczniejsze
  • nieco zdrowsze ;-) (bo nie mleko, a kefir, no ale poza tym... hm)
  • superszybkie w przygotowaniu (jak na coś, co trzeba wymieszać, a następnie usmażyć)
  • po prostu mniam!
Składniki:
  • kefir
  • jajko
  • cukier, sól
  • mąka
Łączymy składniki tak, aby ciasto miało konsystencję kwaśnej śmietany. Smażymy, aż będą rumiane. Ja nie lubię się rozdrabniać i używam litra kefiru, niezjedzone aladuszki mrożę - nie tracą zbytnio na wartościach smakowych po odmrożeniu, są więc tym wdzięczniejszym towarem na stole. No i oczywiście smażę na dwie patelnie. Przy aladuszkowym tempie "dochodzenia" mam ręce pełne nalewania, przewracania i wykładanie na wielki talerz. I dobrze. 
Wszelkie wariacje z owocami wychodzą im również na dobre - na zdjęciu z jagodami. Pycha! Nawet bez tego aladuszki kuszą kwaskowym smakiem dzięki kefirowi, więc - uwaga! - można ich nieco pochłonąć.

poniedziałek, 14 maja 2012

Tubylczy sweter

Oto i on. Przygotowywany z namaszczeniem na prezent. Jeszcze niedokończony, ale wkrótce... I dodam tylko, że to pierwszy sweter w moim życiu :-)
Początki wzoru :-)
Jak na razie muszę powiedzieć, że robienie swetrów jest niezwykle przyjemne i wcale nie takie trudne. Szczególnie, gdy ma się do pomocy Wielkiego Guru i Mistrza Wełen i Robót Ręcznych Wszelkiej Maści! I Tłumacza Z Tubylczego Wełnianego Slangu w jednym. Cierpliwego i pełnego zrozumienia oraz wielkiej chęci dzielenia się wiedzą :-)
Wspominałam, że to sweter bezszwowy? Z okazji ostatniej wycieczki pojechałam po tak zwanej bandzie i robiłam na drutach w samochodzie, kątem oka podziwiając widoki.
Efekt: znaczny postęp we wzorze.
Wzór ma się ku końcowi





Jedyne co mi teraz pozostaje, to dokończyć wzór, zakończyć sweter, wyprać, zapakować i dostarczyć do rąk własnych.
Będą relacje wraz ze zdjęciami.




czwartek, 10 maja 2012

Boskie, łatwe lody

Najłatwiejsze na świecie chyba, a do tego niskokaloryczne. I wyjątkowo smaczne, nawet gdy ktoś, jak ja, nie lubi składowych przepisu i z własnej woli ich nie je, ani tym bardziej nie kupuje.
Moja recenzja: w smaku bogate, sprawiają wrażenie "tłustych", a przynajmniej niezwykle treściwych. Ktoś mądry obliczył zawartość kalorii i jest ich ponoć (w takiej porcyjce jak z foremek lodowych z IKEA) ok 140.
Bardzo szybkie w przygotowaniu.

Składniki:
5-6 dojrzałych bananów
filiżanka nutelli
ciemne kakao do smaku
cynamon do smaku (opcjonalnie)

Sposób przygotowania:
Zblendować (ja musiałam dolać odrobinę płynu, bo banany nie były wystarczająco dojrzałe, jak na gust mojego blendera, wybrałam kilka łyżek śmietany), zamrozić, zjeść po kilku godzinach.

sobota, 5 maja 2012

Pasta cukrowa

Przede wszystkim polecam film "Karmel". Kobiecy i czuje się tę świeżość kina nieamerykańskiego.

Pastę cukrową odkryłam zupełnie przypadkiem. Odkąd wosk Veet w słoiczku stał się praktycznie nie do kupienia, musiałam znaleźć coś, co mi go zastąpi. I znalazłam. Pasta cukrowa jest nawet lepsza! Służy ona do depilacji (na dwa sposoby), pozostawia skórę bardzo gładką i jest niezwykle łatwa w użyciu - jej bezproblemowość zawdzięczamy rozpuszczalności w wodzie. Nie tak, jak z niektórymi woskami, zabrudzenia usuniemy bez problemu wilgotną ściereczką. Zdecydowanie ekologiczna i naturalna. Nie uczula. Higieniczna w użyciu.
Można ją kupić, ale ja wychodzę z założenia, że jeśli mogę zrobić coś z łatwością sama ze składników łatwych do nabycia, to dlaczego nie?
Do przygotowania pasty potrzeba: wody, cukru i soku z cytryny, jest też więc tania.

środa, 2 maja 2012

Krem z zielonego groszku

Zdecydowanie ostatnio przeżywam zauroczenie zupami w postaci kremowej. Ta jest tak banalnie prosta, że obok pomidorowej używam jej jako "zupy awaryjnej", ponieważ w najprostszej wersji wymaga niemal zerowego nakładu pracy.

Składniki:
0,5 kg łuskanego groszku*
4 cebule dymki
masło do smażenia
4-5 szklanek wywaru z warzyw lub zwierzęcia**
odrobina śmietany
sól, pieprz, koperek lub szczypiorek i tymianek lub estragon

Sposób przygotowania:
Cebulki zeszklić, dodać groszek i szklankę wywaru. Dusić na małym ogniu ok. 25 minut. Dodać śmietanę, zmiksować, wlać resztę wywaru. Choć ja z wygodnictwa zalewam groszek całym wywarem, w takiej ilości, by go przykryć, duszę i miksuję.

*Świeży groszek to u nas towar luksusowy i niezdobywalny. Puszkowy odpada, ale mrożony ujdzie.
**O ile ktoś jada zwierzynę. My z powodzeniem używamy wywaru warzywnego, a z braku takowego - wody.





poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Krem z pora vol. 2

Przepis Gesslerowej, a zupa pyszna, w założeniu jest to chłodnik. Na ciepło i z mniej procentową śmietaną też doskonała.

Składniki:
0,5 kg pora
kilka ziemniaków
woda po gotowaniu zielonych części porów z cukrem, solą i koprem
250ml śmietany 36%

Zeszklić białe części porów, pokrojone w piórka. Ostudzić. Na tym samym maśle podsmażyć ziemniaki - ja podsmażyłam ziemniaki surowe do lekkiego zrumienienia, by nabrały smaku, po czym ugotowałam je razem z zielonymi częściami porów (plus cukier, sól, koper). Połączyć wszystko, zmiksować ze śmietaną. Chodzić w lodówce.

Autorka przepisu nie na darmo chwali się, że zupa oszałamia.

piątek, 27 kwietnia 2012

Krem z pora w dwóch odsłonach

Ostatnio oszalałam na punkcie pora. Ma tak wspaniały, bogaty smak, że trudno go sobie odmówić :-)

Składniki:
por (w ilości, jakiej zapragniemy, jeśli muszę precyzować, to napiszę, że 2-4 szt.)
nasionka, np. słonecznika, dyni, orzeszki piniowe (garść)
mleko oraz woda
kilka łyżek oliwy z oliwek
sól


Sposób przygotowania:
Na patelni podsmażyć nasionka, a następnie zrumienić pokrojony w piórka por, zarówno białą, jak i zieloną część. Przełożyć do garnka, zalać wodą w 2/3 oraz dodać 1/3 mleka tak, aby podsmażone pory były przykryte. Zagotować, zmielić.

Sposób podania I
Z serem feta, najlepiej z przyprawami. Wtedy nie solić samej zupy za mocno, gdyż feta jest słona i aromatyczna.

Sposób podania II
Ze zsiadłym mlekiem/kefirem i miodem. Brzmi okropnie, a jest to zaskakujaco pyszne.



poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Najlepszy peeling na świecie :-)

Po tym doznaniu żaden peeling ze sklepowej półki nie będzie wart nawet zawieszenia na nim wzroku.

Co należy zrobić? Przede wszystkim sparzyć sobie kawę. Sposób jej przyrządzenia jest nieistotny. Gdy już skończymy delektować się jej smakiem, możemy przystąpić do dalszej części przepisu. Przełożyć fusy z sitka ekspresu do dowolnego naczynka. Zalać oliwą z oliwek lub inną, wybraną oliwą.

Gotowe!

Peeling najlepiej wykonać w wannie lub pod prysznicem. Efektem ubocznym, oprócz oszałamiającej skóry, jest tłusta powierzchnia łazienkowa.

Spłukać wodą, nie zmywać mydłem. Pozwolić skórze wyschnąć na powietrzu, ewentualnie zebrać nadmiar oliwy ręcznikiem papierowym.

Niepodważalny hit!


środa, 18 kwietnia 2012

Chleb w godzinę

Zabrakło nam chleba i coś trzeba było z tym zrobić. Jak pisałam wcześniej, ten na zakwasie wychodzi mi ostatnio zakalcowaty, więc się na zakwas lekko obraziłam. Zresztą o braku chleba zorientowałam się wieczorem, ok. 18, a Stwór idzie spać koło 20.
Zatem szybki, awaryjny, rzekłabym przepis. Zawsze wychodzi. Wzięłam go stąd: LINK

Ale zrobiłam swoją własną wariację, o której napiszę na bieżąco.

sobota, 14 kwietnia 2012

Chleb bananowy

Z utęsknieniem czekałam, aż moje dziecię zacznie mówić "jebek". Już sobie wizualizowałam siebie samą, zwijającą się ze śmiechu w głębi duszy. Niestety, Kwiatek konsekwentnie odmawia mi tej rozrywki, chleb to w jego ustach "cheb". Ostatnio odmawia też spożywania chleba. W tyłku mu się poprzewracało, wiem, ciemne pieczywo, domowe, na zakwasie, z chrupiącą skórką - bajka. Znudził mu się najwyraźniej.
Stąd chęć odmiany.
Jedliśmy kiedyś ten chleb na indonezyjskim przyjęciu. Upiekła go znajoma, zasmakował nam bardzo. Patrząc na przepis, dochodzę do wniosku, że to w zasadzie ciasto bananowe. Chleb jest pulchny, smaczny, doskonały z masłem. Dla mnie za słodki, więc będę w przyszłości starała się znaleźć lepszy substytut dla cukru lub znacznie zmniejszyć jego ilość. W ogóle pozwoliłam sobie na tak mocno pocukrzoną ekstrawagancję w drodze wyjątku. Kwiat ma podawane jedzenie w wersji naturalnej, niesłodzonej i bardzo to sobie chwali :-)
Nie jest to najszybszy przepis, ale mimo wszystko nie zaliczyłabym go do czaso- ani pracochłonnych.
Polecam!



Przepis na dwa bochenki 
(moje keksówki są bardzo długie, wyszły mi zatem dwa dość płaskie, ale duże chlebki)

Składniki
  • filiżanka miękkiego masła lub margaryny (wybierać masło!) :-)
  • 2 filiżanki cukru
  • 4 jajka
  • 1/4 łyżeczki soli
  • 2 łyżeczki sody (użyłam prochu, dał radę)
  • 4 filiżanki mąki
  • 6 dużych, dojrzałych bananów (dających się rozdusić widelcem)
  • 1 filiżanka drobno posiekanych orzechów pekan (opcjonalnie)
  • aromat waniliowy (opcjonalnie)
Sposób przygotowania
Utrzeć cukier z masłem. Dodać jajko, po jednym, ucierać dokładnie po dodaniu każdego z nich. Zmieszać suche składniki, a następnie dodać do utartej wcześniej masy. Dodać papkę z bananów, aromat waniliowy, orzeszki.
Ciasto przelać do dwóch dobrze nasmarowanych tłuszczem foremek. Wstawić do piekarnika nagrzanego do 165 stopni Celsjusza. Piec godzinę i 15 minut lub do czasu, gdy drewniany patyczek włożony w ciasto będzie suchy po wyjęciu.

Bon apetit!


czwartek, 5 kwietnia 2012

Niezbyt Męskie Getry

Uwielbiam getry. Kwiatek nosi pieluchy wielorazowe, które są nie tylko ekologiczne, ale także cieszą oko. I właśnie przez to nie do końca ma się ochotę zakrywać je spodniami czy rajstopami. Getry sa do nich doskonałym dodatkiem. Zdecydowanie łatwiej wysadzić pacholę na nocnik lub zmienić mu pieluszkę, żadnego dodatkowego rozbierania. A jeśli jeszcze pasują do pieluchy, to tym milej się ich używa.
Dlaczego róż? Bo lubię róż (a także pomarańcz i zieleń). Do tego korzystam z faktu, że Kwiatek ma nikłe* pojecie o modzie, więc wykorzystuję to i podejmuję ubraniowe decyzje za niego. I idziemy pod prąd ;-) Biedulek nie wie jeszcze, że w niektórych kręgach i kulturach róż jest zastrzeżony wyłącznie dla słodkich dziewczynek. W życiu nie zrozumiem, dlaczego. 

Niech się dziwi i gorszy, kto chce, ja nie zamierzam się tym przejmować, skoro moje dziecię nawet jeszcze nie potrafi powiedzieć "różowy" :-) Na razie jedynie zielony kwituje rzeczowym "kum".


Robienie ich było prawdziwym koszmarem! Kupiłam włóczkę wyłącznie ze względu na kolor, nie przewidziałam drogi przez mękę przez to, jaka jest cieniutka. Wiadomo, baba na zakupach. Proces twórczy zajął mi aż pół roku, ale tak naprawdę jestem niesamowicie dumna i blada, że je skończyłam. Co dziwne, Kwiatek jeszcze się w nie mieści, a spodziewałam się, że wyrośnie z nich, zanim skończę, przez co miałam jeszcze większą ochotę wsadzić sobie igliczkę w oko. Tak w ramach jeszcze wiekszego samoudręczenia. Po zakończeniu chciałam otworzyć szampana, ale zamiast tego złożyłam samej sobie solenną obietnicę, że nigdy więcej, ani takiej cienkiej włóczki, ani katorgi z pięcioma igliczkami. Niech żyje dotrzymywanie słowa... Natychmiast ukarałam się podczas wizyty w moim ukochanym sklepie taką samą włóczką, ale w innym kolorze. Nie mogłam jej nie kupić, taka była śliczna!

*nikłe - bo ostatnio wrzaskiem zareagował na próbę założenia getrów granatowych. Czyżby wyrabiał sobie własny styl? 

Post Pierwszy



Ten blog w zamierzeniu miał być o gotowaniu, na prośbę znajomych. Żadne wyrafinowane jedzonko, tylko proste, szybkie przepisy - bo cóż innego można stworzyć, kiedy Mały Człowiek plącze się pod nogami? Szczególnie, gdy tenże Mały Człowiek wydaje z siebie całą gamę zgrzytów, skrzeków, jęków, przerywanych dla osłody wyciem i jazgotem. Te wysokie i wysoce irytujące dźwięki skutecznie utrudniają każdą czynność :-) Stąd moje najnowsze umiłowanie szybkiego jedzonka. I pożywnego, wszak Mały Człowiek musi skutecznie zregenerować nadwątlone wrzaskiem siły, by móc dalej wyrażać siebie, swoje potrzeby i nastroje w ulubiony, ostatnio, sposób. 
Uzmysłowiłam sobie jednak, że głośny Kwiatek czasami drzemie lub śpi. Cisza temu towarzysząca sprzyja różnym robótkom ręcznym. I o nich też będzie co nieco w tym blogu. 
Trudno zacząć blogować, muszę przyznać. Mam nadzieję, że polubię to zajecie :-)


Pozdrawiamy,
Mama Kwiatka i Kwiatek, zwany również Jęczącym Stworem